Przejdź na główną stronę serwisu
Nie jesteś zalogowany.
Może to dziwne pytanie ale sam jestem ciekaw nawet we własnej sprawie.
Jak spotykam ludzi to albo nienawidzą tego serialu i uznają go za nieudany, kiczowaty itp. albo nie mogą się obejść bez niego:)-tak jak Ja.
To serial który niesamowicie mnie wciąga pomimo tego ,że widziałem go już ze 30 razy jak nie więcej.
Jak myślicie, co w tym serialu jest takiego co wciąga?
Zaznaczam ,że oprócz "Zmienników" podobnie mam z "40 latkiem" ale z lat 70-podejrzewam ,że chodzi o klimat i sposób mówienia i myślenia bohaterów....
Offline
Myślę, że tu chodzi o klimat i czasy, które odeszły już bezpowrotnie.... Miło się to ogląda i tyle. Myślę też, że poziom artystyczny jest o wiele wiele wyższy niż przy obecnych produkcjach telewizyjnych.
Offline
Pamiętam pewne rzeczy z lat 80 i myślę ,że faktycznie w serialu jest KLIMAT ,przedmioty i wszystko co teraz się wydaje śmieszne z punktu widzenia młodszych nieco osób. Czasem chcę wrócić w ten okres:) i np. przejechać się Z Warszawy do Krakowa dużym fiatem w kolorze safari:)... podejrzewam ,że macie to samo.
Offline
Hmm... Czy ja wiem... Myślę, że od lat 80-tych w Polsce zmieniło się baaardzo dużo. A fiatem 125 możesz przecież pojeździć i dziś. Ostatnio miałem taką przyjemność, kiedy jechałem z kolegą. 125p rocznik 1990 bardzo przyjemny samochód :)
Jeśli 1985 to Twój rok urodzin, to był już czas schyłku PRL-u... Powiem wprost: Ogląda się fajnie ale ja nie chciałbym żyć w tamtych czasach... :)
Offline
Ja żyłem w tym okresie jako dziecko i dobrze go wspominam, oczywiście jako dzieciństwo. Serial mnie wciągnął już podczas pierwszej emisji, a wtedy żyło się w tamtych czasach, więc nie było do czego tęsknić. Chodziło o przystępność. Nawet muzyki - pamięam jak koczowałem z magnetofonem, żeby przystawić go do telewizora i nagrać tę facsynującą piosenkę :) Bareja robił komedie na poważne tematy, ale tak, że podobały się nawet takiemu bajtlowi jak ja. Jak napisano w jego biografiach - był zafascynowany kinem przedwojennym, rodzajem humoru chaplinowskim, w stylu: szedł facet i pośliznął się na skórce od banana. Widać tego dużo, w "Zmiennikach" może najmniej, ale i tak jego filmy opowiadają o czymś w takim stylu, że nie trzeba nadwyrężać mózgownicy, chociaż oczywiście swoją wartość mają.
Offline
Witam. Dla mnie serial jest boski...klasyka
jestem rok 84 ale uwielbiam ten serial i muzyke
Offline
Uwielbienie może bierze się też stąd, że cały serial stanowi jakąś spiętą kompletną klamrę z której nic wypada ująć a także grzechem byłoby coś dodać. Na czymś się zaczyna i na czymś się też kończy. Przez całą fabułę opowiada konkretną historię/przygody/splot zdarzeń kilkunastu ludzi, przy czym wiadomo, że w kolejnym odcinku wyjaśnią się wątki z poprzedniego i dojdą nowe. Nie jest to opera jakichś dziś pełno w durnej telewizji, gdzie w odcinku 2769 kłóci się Marek z Gosią, żeby w następnym dać sobie buzi na zgodę. Fabuła jest konkretna, barwna, podąża w jakimś kierunku, autentycznie śmieszy. Postacie są charyzmatyczne, skonstruowane "od stóp do głów" a nie powierzchownie, każda z nich ma swoje "5 minut". Pomijając głównych bohaterów, to po swoim "własnym" odcinku dostają Mroczkowski, Oborniak, Krashan z Kuśmidrem, prawdziwy Marian, czy nawet w pewnym sensie Michalik i Kłusek. Na temat każdego z nich widz dostaje konkretny zarys postaci. Przez 15 odcinków każda z tych postaci daje się poznać "na wylot" z wszystkimi wadami i zaletami, no i gra je cała stara gwardia AKTORÓW a nie ćwierć-inteligentnych celebrytów.
Offline
r2r :
Uwielbienie może bierze się też stąd, że cały serial stanowi jakąś spiętą kompletną klamrę z której nic wypada ująć a także grzechem byłoby coś dodać. Na czymś się zaczyna i na czymś się też kończy. Przez całą fabułę opowiada konkretną historię/przygody/splot zdarzeń kilkunastu ludzi, przy czym wiadomo, że w kolejnym odcinku wyjaśnią się wątki z poprzedniego i dojdą nowe. Nie jest to opera jakichś dziś pełno w durnej telewizji, gdzie w odcinku 2769 kłóci się Marek z Gosią, żeby w następnym dać sobie buzi na zgodę. Fabuła jest konkretna, barwna, podąża w jakimś kierunku, autentycznie śmieszy. Postacie są charyzmatyczne, skonstruowane "od stóp do głów" a nie powierzchownie, każda z nich ma swoje "5 minut". Pomijając głównych bohaterów, to po swoim "własnym" odcinku dostają Mroczkowski, Oborniak, Krashan z Kuśmidrem, prawdziwy Marian, czy nawet w pewnym sensie Michalik i Kłusek. Na temat każdego z nich widz dostaje konkretny zarys postaci. Przez 15 odcinków każda z tych postaci daje się poznać "na wylot" z wszystkimi wadami i zaletami, no i gra je cała stara gwardia AKTORÓW a nie ćwierć-inteligentnych celebrytów.
Tak.. Prawdziwi aktorzy (artyści).. a nie celebryci goniący za pieniądzem i tanią sensacją...
Offline
Piorun :
Hmm... Czy ja wiem... Myślę, że od lat 80-tych w Polsce zmieniło się baaardzo dużo. A fiatem 125 możesz przecież pojeździć i dziś. Ostatnio miałem taką przyjemność, kiedy jechałem z kolegą. 125p rocznik 1990 bardzo przyjemny samochód :)
Jeśli 1985 to Twój rok urodzin, to był już czas schyłku PRL-u... Powiem wprost: Ogląda się fajnie ale ja nie chciałbym żyć w tamtych czasach... :)
A ja wręcz odwrotnie - od zawsze powtarzam, że urodziłem się wiele lat za późno. PRL (którego końcówkę pamiętam) był czasem bardzo odmiennym od naszego, pozbawionym dzisiejszej komercji. Czasem, w którym człowiek znaczył więcej niż dziś, czasem, w którym człowiek nie był tylko chodzącym portfelem, w dzisiejszym znaczeniu tego słowa, czyli kimś, na kim można zarobić.
Offline
tomekl :
Piorun :
Hmm... Czy ja wiem... Myślę, że od lat 80-tych w Polsce zmieniło się baaardzo dużo. A fiatem 125 możesz przecież pojeździć i dziś. Ostatnio miałem taką przyjemność, kiedy jechałem z kolegą. 125p rocznik 1990 bardzo przyjemny samochód :)
Jeśli 1985 to Twój rok urodzin, to był już czas schyłku PRL-u... Powiem wprost: Ogląda się fajnie ale ja nie chciałbym żyć w tamtych czasach... :)A ja wręcz odwrotnie - od zawsze powtarzam, że urodziłem się wiele lat za późno. PRL (którego końcówkę pamiętam) był czasem bardzo odmiennym od naszego, pozbawionym dzisiejszej komercji. Czasem, w którym człowiek znaczył więcej niż dziś, czasem, w którym człowiek nie był tylko chodzącym portfelem, w dzisiejszym znaczeniu tego słowa, czyli kimś, na kim można zarobić.
Masz rację :) Dziś liczy się pieniądz, nie człowiek...
Offline
No jeżeli idzie o tytuł "Spadkobiercy Grunwaldu", to akurat nikt wtajemniczony nie ma wątpliwości co do tego, do czego jest on aluzją.
Ostatnio edytowany przez james103 (11-08-2014 11:04:48)
Offline
To ja może coś dodam z perspektywy szczyla który kiedyś tam zetknął się z Bareją i dlaczego zostało mi to do dziś.
Bareja pokazuje różne sytuacyjne w postaci gagów, które można śmiało oddzielic od fabuły filmu i się z nich śmiać do woli. Gagi traktują o poważnych sprawach i pokazują jak coś działa albo inaczej jak coś nie działa. Bareja robi to w taki sposób, że jego filmy mogą (ale nie muszą) podobać się wszystkim bez względu na wiek.
Te gagi zadecydowały o naszym... podwórkowym zainteresowaniu tak podanym humorem.
A no i jeszcze gra aktorów o której ktoś wspomniał sprawa decydująca bo gdyby powierzyć te role kabareciarzom mogła by być klapa. A tak mamy prawdziwych i to znanych aktorów.
Jak mi się jeszcze coś przypomni to ja dopiszę...
Offline
Po kilku ładnych latach podbiję wątek, ale do takiej wypowiedzi człowiek musiał dojrzeć. ;)
Zmienników uwielbiam za to, że... są o nas samych. Ktoś wcześniej trafnie zauważył, że każda kluczowa postać (a nawet niekiedy poboczne, jak Zdzichu) ma w serialu swoje pięć minut, dzięki czemu możemy się jej lepiej przyjrzeć. Ale czy nie jest też tak, że odnajdujemy w nich jakiś pierwiastek naszych charakterów, zalet i przywar? I nie mam tu na myśli wyłącznie pierwszoplanowych postaci.
Alternatywy oglądam już bez wypieków na twarzy; oczywiście sama postać Anioła zagrana jest bezbłędnie, ale prawdę mówiąc, czy Kołek jest doktorem czy (byłby) kimś innym, nie ma de facto żadnego znaczenia. Równie dobrze mógłby zagrać ochroniarza w lokalu kategorii "S" a Balcerek przyszedłby do niego aby ten wpuścił go tylnymi drzwiami, żeby mógł zobaczyć te słynne występy Ewy.
Zmiennicy mają "to coś" - ciekawie skonstruowaną fabułę, wiele naprawdę interesujących wątków, które bardzo ładnie oplatają i przy tym bardzo dobrze się komponują z głównym motywem filmu, czyli losami Kasi i Jacka. Widzę tu jednakowoż "coś więcej" - być może sobie tylko dopowiadam, ale używanie wyobraźni przy filmach Barei to akurat nic złego. ;)
Tak jak napisałem na wstępie, to jest serial, który maluje nas takimi, jakimi w głębi duszy i serca jesteśmy. I na zewnątrz w sumie także.
Niektórzy są jak Jacek, któremu marzy się wielki biznes, ale wciąż zasuwa na taryfie. Brzydzi się kłamstwem, ale łże jak z nut, gdy opowiada Kasi, że jego zmiennik życzyłby sobie jego obecności na sali sądowej. On jest ogólnie dobrym człowiekiem, ale lubi "delikatnie" naciągać fakty - rety, ile ja takich osób mam wokół siebie... :)
Inni są jak Wiesio - prosty (prostacki wręcz), nieogarnięty, będący typem człowieka, który zrobi wszystko co mu się powie. Tacy też się znajdą w moim otoczeniu.
Albo - dla odmiany - jak Kasia, która nie boi się wyzwań i ryzyka, która myśli i kombinuje jak by się tu najlepiej ustawić, naturalnie na miarę swoich możliwości i do tego całkiem uczciwie (no, może nie do końca uczciwie z tym przebieraniem się, ale nie da się ukryć, że chodziło jej wyłącznie o pracę). To świetnie pokazuje, że dla niej, jak i dla wielu z nas, w życiu nie ma nic za darmo.
Nie zapominajmy też o całej plejadzie pożal-się-Boże "panów na stanowiskach" i ich przydupasów, którzy dla utrzymania stołków gotowi byli zrobić wszystko, "nawet awans jej załatwili". Nie mówiąc już o mundurowych (Kuśmider) i ich zapędach do lewych interesów. A także o zwolennikach łatwego życia na cudzy koszt i krzywdę (pan Andrzej). A ci, którym młotek z rąk leci? Skoczylas już wie, że czasy "czy się stoi, czy się leży" minęły dla niego bezpowrotnie.
Na deser zostawiłem Mańka i jego mamę, czyli dziecko swoich rodziców i żonę swojego męża. Skąd my to znamy? :)
Nie mam pojęcia, czy Bareja planował zrobić TAKI serial. Ale zrobił. Uwielbiam go właśnie za tę panoramę postaci a także z racji tego, że jest to taki nasz, swojski, na własnej krwi wyhodowany klimat. Nie śmieszą mnie niektóre gagi, typu narąbany motocyklista, który wywraca się podczas odpalania sprzętu, ale gdy za moment przychodzi mu z pomocą równie nawalony Zygmunt - miazga! Tam nie trzeba nic mówić i nic dodawać, ani tym bardziej tworzyć epopei wokół takich postaci. Patrzysz na tę scenę i wszystko wiesz, ba, nawet jesteś sobie w stanie wyobrazić co taki Zygmunt robi przed, w trakcie i po robocie. A przecież on był obecny na ekranie przez niespełna 10 sekund.:)
Tym samym czuje się (a przynajmniej ja tak mam) autentyczną sympatię do tych "swojaków', tak epizodycznych, jak i tych na wskroś poznanych i bliskich nam charakterem, kontrastujących z wszystkimi tymi, których zachowanie nie jest nam w smak.
Jest wreszcie sama Warszawa - podówczas brzydka jak noc, w którą Zdzichu wracał taryfą z panienką i zaprosił Jacka na górę po szmalec. Warszawa, po której widać, że "wojna była", bo teraz taka roz... budowana. Ale to jest NASZA, jedyna, niepowtarzalna, polska Warszawa. Wprawdzie "pan docent Malinowski nie ma", ale wszyscy inni w niej siedzą, poza rzecz jasna dojeżdżającym, aczkolwiek intensywnie poszukującym mety w stolycy, Jackiem. No i Ksywą, który - gdyby tylko mógł - pewnie by prysnął w siną dal, ale go z lekka zamurowało. :)
Film niby jakoś ominął cenzurę, ale w tym okresie już się chyba sytuacja wykrystalizowała, tzn. góra wiedziała, że kraj wejdzie w ręce postkomuchów - być może nawet i data Okrągłego Żłobu była już ustalona. Więc i pewnie nikomu specjalnie nie zależało na tym, żeby robić jakieś wielkie cięcia i poprawki, szczególnie że tutaj różne "szpileczki" rozmywały się w gęstej fabule. Patrząc jednakże przez pryzmat dzisiejszych czasów, jakże przyjemnie wraca się do tych dni, choć samych w sobie dość siermiężnych, nad którymi nie wisi widmo poprawności politycznej, kolorowych rewolucji czy innych takich bzdetów. Nie, ja nie chciałbym żyć w PRL-u jako takim, mimo że kilka lat mojego niemłodego już życia o tę epokę zahaczyło, ale w PRL-u Barei - nooo... już prędzej. :)
Zmiennicy są obrazem epoki w pigułce, ale oprócz absurdów odchodzącego do lamusa PRL-u, Bareja postawił przed nami... lustro, które po dziś dzień pokazuje to samo. :) Raz jeszcze - dziękuję! 15 odcinków i ani jedna sekunda żadnego z nich nie jest zmarnowana.
ps. jakaż to "antycypacja" w ostatnim wersie tytułowej piosenki, niemalże wykrzyczanym przez Gintrowskiego - kto by pomyślał, że 35 lat później my nadal będziemy się zastanawiać, czy coś się za tym zakrętem znajduje... :)
Offline